niedziela, 6 października 2013

Rodział 24

POV LENA

Obudził mnie budzik, który ustawiłam na 7:00. Jestem nie wyspana, bo położyłam się dość późno spać. Poszłam do łazienki się przygotować. Na szczęście, że była wolna. Ubrałam się w swoje ciuchy i zeszłam na dół, gdzie mama Justina robiła nam śniadanie.
-O, Lena.- uśmiechnęła się kobieta.- Dobrze, że już wstałaś. Justin zaraz na pewno zejdzie, usiądź.
Zjadłam pyszne kanapki zrobione przez Pattie. Zaraz potem przyszedł Jeremy z dzieciakami na rękach.
-Lena! Lena!- krzyczały dzieciaki.
-No hej szkraby.- przytuliłam dzieciaki.
Jedliśmy, gadaliśmy, śmialiśmy się i chwilę później przyszła nasza "Śpiąca Królewna".
-Cześć wszystkim.- oparł się o framugę drzwi i przetarł zaspane oczy. Stał w samych dresach, więc nie muszę chyba mówić, że wyglądał seksownie. Lena ogarnij się! Tylko przyjaciele, tylko przyjaciele. Wszystko sobie wyjaśniliśmy i jest dobrze, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Ale jeśli on też miał takie wątpliwości, tak się zachowywał to znaczy, że on też chciał czegoś więcej? Znaczy ja nie chciałam. Nie, nie chciałam. Co ja gadam?! Chciałam, chcę i nadal będę chciała. On też pewnie chciał. Nie jest taką świnią i do każdej dziewczyny tak się nie zachowuje, prawda?
-Lena!- pstryknął mi przed oczami palcami.
-Co?- ocknęłam się.
-Pytałem się jak Ci się spało.- mówił poirytowany.
-Dobrze...- odpowiedziałam, wracając myślami do tamtego tematu.
-O czym Ty tak myślisz?
-O niczym.
-Jasne... Zakochałaś się czy co?- zaśmiał się.
Tak zakochałam się. Szkoda, że on nie zdaje sobie sprawy, że w nim. Kocham go...
-Ta... To znaczy nie. Porozmawiajmy o Tobie. Smakują Ci te płatki?
-Tak ale-
-Super, ale już są moje. Idę na górę. Pa...- mówiłam szybko, żeby ukryć moją gafę.
-Lena!- złapał mnie za rękę.
-Hm?- otworzyłam szeroko oczy.
-Chodźmy już na próbę. Zaczyna się za 20 minut.- powiedział i pociągnął mnie do auta.
Jechaliśmy w ciszy, ale miałam zamiar ją przerwać.
-Justin... Jesteś zakochany?
-Chyba.- odpowiedział krótko.
-W kim?- zaciekawiłam się.
-A Ty w kim? Ja powiem jak Ty powiesz...- dał warunek.
-No taki jeden... Nie znasz.- zarumieniłam się.-A Ty w kim?
-W... Takiej jednej. Przyjaźnimy się i nie chcę tego zepsuć.- patrzył cały czas na drogę.
-Jaka ona jest?- on ma jeszcze jakąś przyjaciółkę?
-Powiem Ci później, bo już jesteśmy na miejscu.- mrugnął i wyłączył silnik.
Zanim się obejrzałam chłopak stał już przy mnie i czekał, aż wysiądę.
Weszliśmy do budynku i zdjęliśmy kurtki, i przebraliśmy buty. Wszyscy już rozciągali się i nie zwracali na nas uwagi. Zaczęliśmy robić to co grupa.
-Dobra! Dzisiaj znowu ten Wasz nudny jazz.- naśladowała nas Susan.
-Znowu?! Ćwiczymy ten układ prawie codziennie.- oburzyła się Victoria.
-Ale nie wychodzi Wam to wystarczająco dobrze.- oznajmiła kobieta.-Teraz Justin i Lena.
-Czemu my pierwsi?- zapytał Justin.
-Bo energia Was roznosi przed tańcem, a gdy tańczycie, robicie złe kroki. Teraz zatańczycie i biegniecie do domu. Pasi?- zaproponowała Sus.
-Okey...- odpowiedział zrezygnowany Justin.
Tańczyliśmy, ominęliśmy już nasze słynne podnoszenie i dalej tańczyliśmy. Była już końcówka układu. Zabrzmiały ostatnie nuty i Justin "zwinął mnie" w "ślimaczka".
To była nowa część układu, więc musieliśmy ją przećwiczyć.
Nasze twarze były blisko siebie. Korzystając z okazji szybko musnęłam jego wargi, tak by nikt nie zauważył i "odwinęłam się" w drugą stronę. Myliłam się. Wszyscy to zauważyli. Patrzeli na mnie z szeroko otwartymi oczami. Złapałam Jusa za rękę i wyszłam z budynku, zanim ktoś zdążył to skomentować.
-Co to było?- dziwił się Justin.
-Nic. Przepraszam...- spuściłam wzrok.
-Hej.- złapał moją brodę i podniósł ją tak, bym mogła na niego spojrzeć.-Nie przepraszaj, podobało mi się. Po prostu zdziwiło mnie Twoje zachowanie i to, że ta chwila była taka krótka...- zrobił smutną minę.
-Przestań!- walnęłam go dla żartów w tors.
-Chodź jedziemy. Do Ciebie?- objął mnie.
-Może być.- uśmiechnęłam się i poszliśmy w stronę auta.
Początek jazdy jak zwykle był nudny i cichy. Jednak po głowie ciągle chodziła mi myśl- jaka jest ukochana Justina? Nie mogłam przestać o tym myśleć. Z kim on jeszcze się przyjaźni? Z Arianą, Miley... Ale Ari go odrzuciła, a Miley mówi, że to jeszcze dziecko, więc też odpada. Może ja o nim czegoś nie wiem.
-Odpowiesz mi?- przerwałam ciszę.
-Na co?- zdziwił się.
-No na to pytanie, które zadałam Ci przed próbą. Miałeś mi odpowiedzieć po treningu.- tłumaczyłam.
-Ach, tak.- westchnął.
-No więc?
-Noo... Ona jest przede wszystkim śliczna. Niedawno się z nią pogodziłem. Umie tańczyć, śpiewać i gotować. I wiesz co?- Justin mówił o niej z taką pasją. Chyba na prawdę ją kocha.
-Co?- byłam zapatrzona w niego jak w obrazek.
-Całowaliśmy się już.- powiedział krótko.
-Co?! Kto to?!- oburzyłam się.
-Głupku, to o Ciebie chodzi.- spojrzał na mnie.
Na prawdę? NA PRAWDĘ? Pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Więc on mówił o mnie...
-Czemu płaczesz? Coś nie tak powiedziałem?- zaniepokoił się.
-Nie. Wszystko jest okey. Znaczy nie jest. Jest jeszcze lepiej niż powinno.- uśmiechnęłam się.
-Jesteśmy.- oznajmił.
Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do ganku. Wyjęłam kluczę i otworzyłam drzwi. Weszliśmy do środka i zobaczyliśmy Chaza i Ryana siedzących na kanapie.
-Jak Wy się tu dostaliście?- zmieszałam się.
-Nie trudno było zgadnąć, że klucz był pod szóstym kamieniem.- zaśmiał się Ryan.
-Czemu pod szóstym?- zdziwił się Justin.
-Przecież to Twoja szczęśliwa liczba.- zadrwił Chaz.
-Serio?- dziwnie zmrużył oczy.
-Tak.- odpowiedziałam.
-Idziemy dzisiaj na imprezę. Idziecie z nami?- zaproponował jeden z przyjaciół.
-A co z jutrzejszą próbą?- zaniepokoiłam się.
-Alfredo wszystko załatwi.- uśmiechnął się.
-Idziemy?- spojrzałam w stronę Justina.
-A chcesz?- zapytał zatroskany.
-Chcę. Idziemy.- oznajmiłam z uśmiechem.
-To Wy już razem decyzje podejmujecie? Czy ja czegoś nie wiem?- wskazał na nas palcem Ryan.
My tylko zachichotaliśmy i pokręciliśmy głowami.
-Na którą jest impreza?- spytałam.
-Na 20:00.

*

Była już 18:45. Przez resztę czasu oglądaliśmy filmy i rozmawialiśmy.
-Idę się przebrać.- wstałam z sofy i ruszyłam na górę.
-Pomóc Ci?- zaśmiał się Chaz.
-Nie.- wystawiłam język.
-Ach, zapomniałem. Justin, idź pomóc koleżance.- zachichotał.
Jus rzucił poduszką w przyjaciela, a ja poszłam na górę. Wzięłam dziesięciominutowy prysznic, umyłam zęby, popsikałam się ulubionymi perfumami i poszłam do garderoby wybrać ciuszki na dzisiejszy wieczór. Wybrałam to i zeszłam na dół. Chłopacy stali już ubrani do wyjścia.
-Ile można się szykować?- marudził Justin.

POV JUSTIN

-Jak chcę kogoś poderwać...- uśmiechnęła się zadziornie i wyszła z domu.
Ona robi mi na złość? Powiedziałem jej co czuję i teraz będzie się zgrywać, tak? Nie fajnie.
Razem z przyjaciółmi również wyszliśmy z pomieszczenie, uprzednio zamykając drzwi na klucz.
-Ja nie prowadzę!- podniosłem w geście obronnym.
-Ja też nie.- broniła się również Lena.
-Nie.- dołączył się do nas Ryan.
-Czyli ja?- spytał ze zmarnowaną miną Chaz.
Wszyscy pokiwali głowami.
-Eh...- westchnął.
W drodze zbytnio nie rozmawialiśmy. Czasami ktoś zadał jakieś pytanie, ale to nie zaczynało jakiejś dłuższej rozmowy.
Gdy dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy do budynku, od razu rozeszliśmy się we wszystkie strony pomieszczenia. To znaczy Ryan i Chaz się rozeszli, ja cały czas byłem z Leną. Leciała jakaś muzyka w tle, a my staliśmy w kącie z czerwonymi kubeczkami.
-A Tobie kto się podoba?- zapytałem.-Nie odpowiedziałaś jeszcze na to.
-Zatańczysz?- zmieniła temat i pociągnęła mnie na parkiet.
Zaczęliśmy poruszać się w rytm skocznej muzyki. Dotykałem jej ciała, a ona nic z tym nie robiła. Po raz pierwszy nic nie zrobiła! Chociaż to mógł być skutek wypitych przez nią procentów, ale trudno. Cieszmy się chwilą. Nagle muzyka z szybkiego rytmu zmieniła się na balladę. Dziewczyna szybko złapała mnie za szyję, a ja ją w talii. Ruszała biodrami w prawo i lewo, a ja starałem się utrzymać jej rytm. Patrzeliśmy sobie w oczy długi czas, nic z tym nie robiąc. Postanowiłem podjąć inicjatywę i zacząłem przybliżać swoją twarz blisko jej. Pocałowałem ją raz w szczękę, drugi, trzeci aż jej usta odnalazły moje.
-Justin.- wyszeptała.
-Przepraszam.- zrobiło mi się głupio.
-Nie, jest okey. Muszę Ci tylko odpowiedzieć na pytanie.- uśmiechnęła się.
-Wyjdźmy na zewnątrz.- rzuciłem i pociągnąłem dziewczynę w stronę wyjścia.
Jestem ciekaw kim jest ten szczęściarz.
-To jest...
-Kto?- dociekałem.
-Kamil.- zamknęła oczy i w końcu odpowiedziała.
-Aha...- posmutniałem.
-Coś nie tak?- zaniepokoiła się.
-Cieszę się.- uśmiechnąłem się sztucznie.
Starałem się, aby wyglądało to jak najbardziej naturalnie, ale nie wiem czy mi wyszło. A więc to Kamil. Nadal Kamil. Czyli chłopacy się mylili.
-Przecież widzę.- spojrzała głęboko w moje oczy.
-No bo... Ciężko mi o tym mówić. Chłopacy mówili, że to się we mnie zakochałaś i...
-Mówią prawdę.- przerwała.
-...miałem nadzieję, że... Co?!- obudził się Justin.
-Jestem -dała mi buziaka w policzek,- w Tobie- pocałowała mój drugi polik,- zakochana.- musnęła moje usta kilka razy.
Nie mówiła tego przez to, że jest pijana, bo nie jest. Nie poczułem smaku alkoholu. Ona powiedziała to szczerze. Mam taką nadzieję....


_________________________________________
Hej. ;3 Kolejny rozdział za nami. Wyznali sobie uczucia. *-* Sama czekałam na ten moment. xd Niedługo będzie więcej słodyczy i Jeny. Mam nadzieję, że się podobała i przepraszam za wszystkie błędy.
Do nn! ♥

CZYTASZ=KOMENTUJESZ